- •Stanisław Lem Wizja lokalna
- •I. W Szwajcarii
- •II Instytut Maszyn Dziejowych
- •Bargmargsouarosh!
- •Bribarnotrops!
- •Ideałor: Brannaxolax Tun Tann 115 Wloehna
- •Precyzacja
- •1) Z błędną doskonałością milczy Panesz w swej książniczce o naszym mocarstwie, tj. O pzl;
- •2) Opisał Paneś kurdle jako łowny zwierzostan, gdy one są sklejanekimi zbiegowiskami, ukierunkowanymi wrogo wzgl. Pzl przez starnaków ościennej Kurdlandii;
- •3) Uczynił Paneś moc aluzyjnych sprośności wzgi. Sepulek, stwarzając zwid ich Pornosferyczności. Konkluzja
- •Za zgodność: Dypluter Tajnokanałowy II Rangi
- •I ujść nie mogą z tej zasadzki,
- •Wiara I mądrość
- •1. Świat nie jest sprawiedliwy, bo: Łatwiej w nim niszczyć, niż tworzyć; Łatwiej dręczyć, niż uszczęśliwić; Łatwiej zgubić, niż ocalić; Łatwiej zabić, niż ożywić.
- •3. Świat nie jest obojętny, skoro:
- •4. Narzarox głosi, że albo Bóg istnieje I wtedy jest Tajemnica, albo nie ma ani Jego, ani jej. Odpowiemy: jeśli Boga nie ma, tajemnica pozostaje, ponieważ jest tak:
- •5. Narzarox mówi za starożytnymi, że Bóg mógł stworzyć poza światem szczęśliwy zaświat. Jeśli tak, to po co stworzył ten świat?
- •III. W drodze
- •I drzewa za nim nie mokną, V
- •I nie jestem wśród aniołów,
- •I kim ja, wskrzeszony, jestem,
- •I co to są fotografie.
- •I że krew czerwieni hem.
- •I jest we mnie, a nie ze mnie
- •I jeno tryby trzymają w uchwycie
- •I na nic owej wiedzy nie zamienię,
- •IV. Wizja lokalna
- •Pierwszy Inhibitor
- •Doktryna Trzech Światów
- •Per viscera ad astra
- •Appendix
I drzewa za nim nie mokną, V
Więc to nie ziemia angielska,
I nie jestem wśród aniołów,
Bo choć mi posłuszny duch
Jakby uwolniony z ciała,
Nie mam nic nad głos i słuch,
Więc nie Wszechmoc mię wezwała,
Bym Ją widział twarzą w twarz,
Zmysłów nie podległy zaćmie.
Ktoś tu inny musiał zwać mię
Unicestwionego, aż
Proch mój znów się zaczął wcielać
Misteryjnym kunsztem magii,
Abym powstał ślepy, nagi,
Odzyskaną myślą drżąc,
Kto uczynił to i po co,
Jakich pobudzeniem żądz,
Abym, niewidomy, nocą
Niewiadomą musiał czeladź
Facecjami rozweselać,
Być krzesiwem i zarzewiem,
A ja naraz wiem i nie wiem,
Kto mnie wołał, czego chciał,
I kim ja, wskrzeszony, jestem,
Na puchlinę zmarły Bili,
Który swym kuglarskim gestem
Nad królami Anglii stał,
A tu w trwodze i podziwie
Zamknięty, ale nie w wieży,
Lecz jako w beczce po piwie,
Co w bezkres bezkresów bieży,
Na miliardy pustych mil.
Lecz nie tej kufy obręcze
Zgrzytające po gwiazd żwirze
Budzą twój największy przestrach
Biedny, wskrzeszony Szekspirze,
Ale twoje własne wnętrze,
Bo się w nim jakowaś błąka
Wszechwiednego sieć pająka
Ze słów tkającego sieć —
O spinorach, bitach, estrach,
A skądże ja mógłbym mieć
Pojęcie o tym najbledsze,
Z czego składa się powietrze
I co to są fotografie.
Więcej niżli o Falstaffie
Nie wiedziałem, ale wiem,
I że krew czerwieni hem.
I jest we mnie, a nie ze mnie
Taka biegłość martwa w rymach
Wzębiających się foremnie
Niby pod wahadła wymach,
Której pojąć nie potrafię,
Jakby głos ustawiał gmach
Zegarów w grającej szafie,
A za gwichty ciągnął gach,
Śmierci — gadatliwy strach…
— Panie Szekspir, uspokój się pan. Pan jesteś po prostu makiet. Ale może któryś z panów lepiej mu to wytłumaczy? Może lord Russell?
Bertrand Russell, wezwany tym sposobem przez mecenasa, wyjawił w samej rzeczy kasetowemu Szekspirowi, skąd się wziął, jak to się robi i po co. Był to wykład dość przystępny i raczej długi, mimo to nie wiedziałem, czy oświecony skromnymi elementami cybernetyki z psychoniką zdoła się w nich połapać. Nikt jednak nie zabrał głosu, gdy Russeil skończył. Znów przez chwilę trwało milczenie, aż odezwał się w nim pouczony.
Dzięki, milordzie, za światłą otuchę, Że mi się łaska cudu nie przydarza, , l że nie zagram przed wami Łazarza Zmartwychwstałego z robaczywym brzuchem.
Boście do takiej machiny mię wzięli,
Gdzie tertium datur — ani śmierć, ni życie
I jeno tryby trzymają w uchwycie
Duszę, wybraną z pożółkłych piszczeli.
Poszerzyliście zabawy człowiecze
Kunsztem, co we krwi nie musi różowieć,
A ja tu, trzecią dający odpowiedź
Na „być czy nie być” — ani wam złorzeczę.
Toż gnaty leżą dalej przy katedrze.
Więc razem jestem tułaj i nie jestem,
A ten, kto od nich mą duszę odedrze.
Nie mnie, lecz siebie znieważa incestem.
Z zaspokojoną tedy ciekawością
Przychylcie ucho do tej prośby błazna:
Niech odpowiedzi następnej nie zazna,
Uratowany od świata nicością.
A jeśli nadal proceder zwodniczy
Zechcecie ze mną uprawiać, panowie,
To już wam Szekspir nie wierszem odpowie,
Ale jak zwierzę ranione zaryczy.
Wiem, że się niebo nie różni od piekła,